Shin Angyo Onshi: Ostatni strażnik - o filmie
Autor: Damia
Ktoś zdradził. Władca Jushin został zamordowany, imperium upadło, a Angyô Onshi wymordowano. Wszystko stało się bardzo szybko i nikt nie był w stanie zapanować nad potęgującym się chaosem. Nadeszły dni smutku i bezprawia. Ze straszliwego pogromu ocalał tylko jeden strażnik - Munsu. Opuszczony, bezsilny, zrozpaczony, zgorzkniały, wygnany z zamku, tuła się po całej krainie w poszukiwaniu zdrajcy. Zanim go jednak odnajdzie, przyjdzie mu jeszcze wiele wycierpieć i przeżyć mnóstwo dramatycznych przygód. Ta opowieść jest właśnie o nim.
Shin Angyô Onshi to jeden z największych przebojów mangowych ostatnich lat. Autorzy tego sukcesu to dwaj Koreańczycy, scenarzysta - Youn In-an i rysownik - Yang Kyung-il, którzy wcześniej zdążyli już zabłysnąć jako autorzy przebojowych horrorów. To właśnie spod ich piór wyszły dwie znane mangi: Island i bardziej popularna Zombie Hunter (bez udziału Youn In-ana). Shin Angyô Onshi była swego rodzaju zaskoczeniem, gdyż przy tym tytule oibaj twórcy udowodnili, iż potrafią opowiadać bardzo ciekawe historie nie tylko z obszaru horroru, ale również porywające opowieści przygodowe z gatunku fantasy. I udowodnili to nadzwyczaj skutecznie, gdyż od chwili premiery w roku 2001, sprzedano ponad 2 miliony egzemplarzy tej mangowej serii, a kolejne rozdziały mają jednoczesne premiery w Korei i Japonii, nie licząc tłumaczeń na inne języki. Obaj twórcy natychmiast stali się gwiazdami mangowego świata w obu krajach, czym spełnili swoje młodzieńcze marzenia, gdyż tworząc razem mangi już od czasów szkoły średniej, zawsze marzyli o podbiciu rynku japońskiego. Ich historia, wspaniale poprowadzona zarówno na płaszczyźnie scenariusza, jak i ze strony wizualnej, natychmiast podbiła serca tysięcy czytelników. Shin Angyô Onshi to doskonały mix wschodnich legend, mitów, wartkiej akcji i prawdziwych wydarzeń historycznych, polanych silnie dramatycznym sosem i przyprawiony szczyptą doskonałego humoru. Znajdziecie tutaj wszystko, co powinna mieć doskonała historia, w precyzyjnie podanych dawkach. Dramat, mroczna tajemnica, wartka akcja, piękne kobiety, przystojni mężczyźni, nieoczekiwane zwroty fabuły. Mówiąc w skrócie - manga doskonała. W takiej sytuacji absolutnie oczywiste stało się zatem, iż pojawienie się anime, było tylko kwestią czasu.
Historia Shin Angyô Onshi to efekt wieloletnich studiów nad kulturą i historią Azji, dzięki czemu powstał fascynujący świat, będący tłem dla nie mniej fascynujących postaci i wydarzeń. Manga naładowana jest ciekawostkami na temat źródeł inspiracji autorów. Na końcach rozdziałów znajdują się krótkie wyjaśnienia, dostarczające nam często bardzo interesujących informacji. Ot na przykład czy wiecie, że organizacja Angyô Onshi (po koreańsku: Amen Osa) naprawdę istniała, a głównych bohater wzorowany jest na naprawdę istniejącym członku tejże organizacji? Takich informacji otrzymacie w tej historii o wiele więcej, co czyni z niej nie tylko doskonałą rozrywkę, ale i źródło fascynujących wiadomości. Shin Angyô Onshi nie przypadkiem jest tak wielkim przebojem. Przekonajcie się o tym sami oglądając anime - będzie to na pewno doskonały wstęp do poznania tej fascynującej opowieści.
Jest jeszcze jedna rzecz w tym filmie, która z pewnością będzie łakomym kąskiem dla wszystkich miłośników dobrego anime oraz... j-music. Otóż moi drodzy, muzyka w tym anime to śliczne kawałki w wykonaniu koreańskiej gwiazdy pop, znanej równie dobrze i od wielu już lat zarówno na rynku koreańskim, jak i japońskim. Mowa oczywiście o BoA. Słowa są tutaj zbędne, kto zna - zachęcać nie trzeba, kto nie zna - ma doskonałą okazję do nadrobienia tej karygodnej zaległości. Miejmy nadzieję, że nie ostatni raz, gdyż patrząc na ogromne powodzenie tej historii, można się spodziewać, iż nie jest to ostatnie anime z tej serii, z czego należy się tylko cieszyć. Życzymy miłego oglądania.
Opracowano na podstawie materiałów dystrybutora